Winnica Golesz

To je kabaret



Nikt tak dobrze nie pojął na świecie natury wina jak polski minister rolnictwa. Minister pojął, że wino wymaga od nas absolutnej czystości moralnej, nieskazitelnej etyki i tym samym na leży bardziej do niezmierzonego obszaru ducha niż do ograniczonej sfery materii. Takie rozumienie wina jest identyczne z moim, które głoszę od lat, toteż z ulgą przyjąłem punkt 5 artykułu 24 projektu nowej ustawy winiarskiej przygotowanego właśnie w ministerstwie. Mówi on, że wniosek o wydanie zezwolenia na wyrób wina gronowego mogą składać osoby, które przedstawią zaświadczenie o niekaralności. Innymi słowy, nikt, kto raz zgrzeszył, nie ma prawa sadzić krzewów, zbierać i tłoczyć. Choć przyklaskuję temu wymogowi, uważam, że nie jest on dość konsekwentny. Moim zdaniem osoba karana nie tylko nie powinna produkować wina, lecz także w ogóle go pić; taki zakaz raz na zawsze uchroniłby nektar bogów od pokalania przez grzeszne ludzkie usta, co w naszym kraju zdarza się nadal zbyt często.

Zaświadczenie, o którym mowa, nie jest zresztą jedynym, jakiego ministerstwo wymaga od polskich winiarzy. Przychylając się życzliwie, zgodnie z wcześniejszymi obietnicami, do postulatów środowiska winiarskiego, przygotowało ich tasiemcową listę, która godnie reprezentuje politykę "wolności gospodarczej" głoszoną przez rząd. Aby ustrzec nasz nektar boski (i pokarm duchowy) od demokratycznego zbrukania nadmiarem, ministerstwo ogranicza tez ilość wina wyprodukowanego w jednej posiadłości do 10 tysięcy litrów, co w normalnych posiadłościach francuskich czy włoskich nie oznacza nawet progu opłacalności. Tyle mniej więcej produkują w Bordeaux najmniejsi producenci, tak zwani garażowcy, czyli winiarze wytwarzający w krótkich seriach niezwykle drogie i prestiżowe wina przeznaczone dla najbogatszych klientów. Dzięki temu ograniczeniu Polska jako przyszły kraj win garażowych stanie się od razu obiektem marzeń jankeskich i japońskich kolekcjonerów.

W tym też celu projekt zakazuje sprzedaży gron z własnego poletka innym winiarzom. Uniemożliwi to powstanie spółdzielni winiarskich, które jako dostarczyciele tanich win mogłyby być kolejną brzydką plamą na naszym boskim nektarze (i duchowym pokarmie). Niemniej jednak 10 tysięcy litrów oddane w polskie nieczyste przełyki i tak wydaje się ministerstwu niezasłużonym przez nas potopem; przeto na wszelki wypadek powtarza one zapis z poprzedniej ustawy nakazujący winiarzowi zbudowanie własnego laboratorium do analiz boskiego nektaru. Wydatek taki zamortyzowałby się najdalej po 20-30 latach a Polska byłaby jedynym i przykładnym krajem, gdzie każda winiarnia mogłaby siebie w pełni przeanalizować; w zacofanej Francji jedno laboratorium przypada bowiem na kilkaset posiadłości. Zaprzyjaźnieni czescy winiarze, którym nasi pokazali projekt ustawy, zarechotali jak Szwejk do bubliczków i wykrzyknęli: - To je kabaret! Istotnie, to je, więc naszemu słynnemu winiarzowi Romanowi Myśliwcowi mówię: - Ty się Roman, nie przejmuj, ty lepiej byś coś ukradł, na przykład złote klamki w ministerstwie, to ty sobie posiedzisz i będziesz miał kłopot z głowy. A jak wyjdziesz, będę czekał przy bramie z winem czeskim czy słowackim, ukraińskim, litewskim albo węgierskim i wypijemy sobie za nasz ukochany nektar, żeby nigdy nie przestał być boski i duchowy!

Marek Bieńczyk
Przekrój nr 44 2003r.

SADZONKI WINOROŚLI
oferta na jesień 2024


WINA Z NASZEJ WINNICY

ABC zakładania
winnicy


Droga do własnej
winnicy


NOWE KSIĄŻKI
www.roman-mysliwiec.pl
akademiawina.org
© Winnica Golesz 2024